11 stycznia 2014

Rozdział IV - "Riddle"

Po pierwsze przepraszam za opóźnienia w notkach. Miała być wczoraj jednak miałam małe problemy z netem. Dlatego jest dzisiaj :) Miłego czytania. Więcej uwag nie mam :)


~~*~~

     Siedziałam z Marcusem Flintem w szatni i razem z chłopakiem czekaliśmy na drużynę ślizgonów. Nie oznaczało to, że będziemy ze sobą rozmawiać. Chłopak przeglądał jakieś swoje notatki a ja wpatrywałam się tylko w niego. Był wymagający ale jakoś nikt go nie słuchał nigdy. Po chwili zeszła się drużyna Slytherinu. Nie obeszło się od wrzasków Flinta. Zwyzywał drużynę od leniwych frajerów po gorsze obelgi a gdy skończył pozwolił drużynie wyjść na boisko. Poszłam sobie siąść na trybuny by popatrzeć jak ćwiczą. Oczywiście Marcus dał im nieźle popalić bo zebrali się do kupy i naprawdę pracowali nad techniką gry w quidditcha. Nawet Draco, który był nowy w drużynie radził sobie całkiem nieźle. Trenowali tak blisko przez około 2 godziny., w końcu skończyli trening. Zbliżała się już godzina 18. Do kolacji pozostało jeszcze tylko 60 minut. Zeszłam do szatni gdzie ślizgoni się przebrali w codzienne stroje i w sumie zastanawiałam się co mogę robić przez ten czas. Nie było żadnych wieczornych zajęć ani dodatkowych lekcji więc razem z bratem wróciłam do pokoju wspólnego dla Slytherinu. Lily siedziała tam przy kominku i czytała jakąś książkę. A raczej księgę bo była bardzo gruba no i w sumie duża. Draco poszedł na górę do sypialni chłopaków a ja natomiast siadła na kanapie obok fotela, na którym siedziała moja nowa koleżanka. 
- Cześć Lily - uśmiechnęłam się do rudowłosej. Ta podniosła głowę znad książki i przywitała się uśmiechem. 
- Nie zauważyłam Cię. Kiedy przyszłaś? - dodała po chwili i zamknęła książkę.
- Przed chwilą z Draco. Wróciliśmy właśnie z ich treningu. Całkiem nieźle im szło - uśmiechnęłam się i spojrzałam na książkę - Co czytasz?
- To? A nic. Znalazłam takie coś w bibliotece i nawet mnie zainteresowało - uśmiechnęła się ponownie i schowała książkę do torby, którą miała koło nóg. 
Zauważyłam, że od spotkania z Blaisem dość dziwnie się zachowuje. No i było to dość.. dziwne. Być może tak mi się wydawało chociaż znałam ja dopiero kilka dni. Przypomniałam sobie o tym co mówiła na temat swojego nazwiska chociaż za wiele nie powiedziała. W salonie było pusto więc zaczęłam rozmowę na ten temat.
- Lily.. Mogę Cię o coś zapytać? - spojrzałam na rudą. 
- No słucham?
- O co Ci chodziło z Twoim nazwiskiem? Przecież jest normalne. 
- No.. Riddle. Nic Ci to nie mówi?
- Niewiele.. - dodałam cichym tonem głosu.
- No Jestem potomkiem Toma Riddle'a.
- Kim był Tom Riddle? - zadałam dość głupie pytanie. Czasami o nim słyszałam ale nie kojarzyłam go jakoś. Wiedziałam tylko, że był uczniem tej szkoły i że został potężnym czarodziejem.
- To Voldemort.. A Voldemort podobno powrócił. To mój przodek.. - powiedziała dość nieśmiało i trochę jakby smutnym tonem głosu. Voldemort. Nawet przez głowę nie przeszło mi, że to może o niego chodzić. Istniał owszem ale przecież gdyby się pojawił znowu to Ministerstwo wiedziałoby o tym. 
- To niemożliwe, Lily. Gdyby coś się działo ministerstwo na pewno poinformowałoby o tym, że istnieje niebezpieczeństwo z jego strony. Dyrektor Hogwartu wiedziałby o tym na bank - patrzyłam cały czas na dziewczynę. To nie mogła być prawda przecież. Nie mam pojęcia skąd ona wzięła taką informację.
- Nie wiem.. Mówię tylko to co słyszałam.. - dodała po chwili. Skończyłyśmy temat tej rozmowy bo nagle do pokoju wkroczyli starsi chłopcy ze Slytherinu, byli chyba z piątego albo szóstego roku. Obejrzałyśmy się za chłopakami a potem z powrotem popatrzyłyśmy po sobie. Zaczęłyśmy się śmiać bez powodu, a po chwili rzuciłam:
- Idziemy na kolację? Zbliża się dziewiętnasta godzina - nadal z uśmiechem patrzyłam na znajomą, a gdy koleżanka o zielonych oczach przytaknęła głową, wstałyśmy i opuściłyśmy dormitorium. Wyszłyśmy z lochów i poszłyśmy do wielkiej sali. Uczniowie już się tam zbierali. Stoły jak zwykle tradycyjnie były zastawione przeróżnymi daniami, sałatkami, owocami a nawet słodyczami w formie jakby deseru. Różne ciasta, ciasteczka, babeczki, kociołkowe pieguski, dyniowe paszteciki, fasolki itp. 
Zasiadłyśmy do stołu ślizgonów i zabrałyśmy się za jedzenie. Czas nam szybko leciał gdy rozmawiałyśmy z innymi ślizgonami. Rówieśnikami z tego samego roku a nawet ze starszymi się przytrafiło gdy jakiś siadł w pobliżu. Nim się obejrzałam wybiła już godzina 21. Dość długo jedliśmy tę kolację. Ale dzięki temu poznałam wiele nowych i sympatycznych ślizgonów. W końcu zebraliśmy się kilkoma osobami od stołu i wróciliśmy do pokoju wspólnego. Razem z Lily poszłyśmy do sypialni dziewczyn, by tam położyć się spać. Obie wzięłyśmy prysznic w toalecie, przebrałyśmy się a potem siadłyśmy na łóżku. Przez resztę wieczoru rozmawiałyśmy jeszcze o zajęciach, chłopakach, chociaż to drugie w naszym wieku było dość dziwne. Bo co dziewczyny mając 11 lat mogą powiedzieć na temat chłopaka niż po za tym, że jest bardzo ładny. Śmiałyśmy się również, w końcu nastała jednak już północ i wypadało iść spać. Zgasiłyśmy światło i zasłoniłyśmy zielone zasłony w pokoju, a następnie położyłyśmy się spać. 

~~*~~

Wiem, że dość krótkie i mało spotykane jak na mnie ale no jednak nie byłam w stanie napisać więcej. Jestem wykończona po treningu, który jutro też mnie czeka więc sami rozumiecie :)
Przy okazji chciałam was zaprosić na mojego nowszego bloga w temacie Hobbita oraz Władcy Pierścieni a mianowicie Księżniczka Wyklęta.

Dobranoc :)